sobota, 28 lutego 2009

Wolność jest w nas

Moje refleksje po obejrzeniu filmu „Popiełuszko. Wolność jest w nas”.


Byłam, widziałam, przypomniałam sobie.
Wolność jest w nas - i nie stłamsi jej żaden totalitaryzm, żaden zbrodniczy system. Ale ważne, by człowiek nie stracił w sobie tej wewnętrznej siły - oparcia się zewnętrznej przemocy, niegodziwości i zachował w sobie wolność, by pamiętał o solidarności, o uczciwości.

Na premierowym pokazie w Gdyni, filmu "Popiełuszko. Wolność jest w nas" sala była wypełniona. Może trochę dziwić tak wielkie zainteresowanie filmem z najnowszej historii Polski, ale czyżby tłumaczyć ten fakt jedynie darmowymi zaproszeniami na projekcję, które fundował sponsor - SKOK Stewczyka? I choć zainteresowanie było duże, smutek niejako wzbudza średnia wieku zebranych. Bo oto na sali przeważały dwie grupy wiekowe - można powiedzieć dzaidkowie z wnukami. Może za wyjątkami, nie można było uświadczyć młodych w średnim wieku ludzi. No tak, to pokolenie "inteligencji" wychowanej na Gazecie Wyborczej, z ukształtowanymi już poglądami na najnowszą historię, dyktowanymi przez wyżej wymienione pismo.

Film porusza do głębi, przejmuje obrazami, które są w świadomości ludzi - że tak się działo, ale jeszcze w pełni i tak "na dłoni", "legalnie" nikt tego nie ukazał. Obraz jest tak skonstruowany, przez pojawiające się często wstawki z filmów dokumentalnych, rzeczywistych taśm, nagrań, także audio, że ma się wrażenie, jakby całość była jednym dokumentem. Nawet te fragmenty "dogrywane" współcześne przez aktorów stanowiły jednolitą całość z rzeczywistym nagraniem. Przynajmniej ja miałam takie wrażenie, że widzę jeden, cały dokument. Taka była historia i to ta najświeższa przeszłość w dziejach Polski, to co się toczyło także już "przy mnie", "na moich oczach", z rzeczywistymi, prawdziwymi ludźmi. Tak było. I to właśnie przejmuje największą grozą...

Zbulwersowała mnie recenzja filmu Rafała Świątka, zamieszczona w Rzeczpospolitej (26.02.09 s.A18). Wypowiada się on bardzo negatywnie w kontekście tego obrazu. Zarzuca m.in. niezrozumiałość scen, przeskakiwanie z wydarzenia na wydarzenie, iż rzekomo widz nie potrafi się połapać o co chodzi. Poza tym "przypomina zlepek plakatowych, byle jak zainscenizowanych sekwencji". Przepraszam, ale jakim prawem stawia on takie zarzuty, że nie rozumie filmu, że nie przypominało to obrazu PRL w krzywym zwierciadle z filmów Barei? Taki był ówczesny świat, taka była rzeczywistość, a tłumaczenie jej jak małemu dziecku "od zera", po kawałku młodemu pokoleniu, które nie przeżyło tych chwil, zajełoby nie 2,5 godz., ale powiedzmy 8! Fakt. Nie rozumie - bo urodził się w latach 80-tych, także nie może tego pamiętać. Ja pochodzę z lat 70-tych i choć wydarzeń grudniowych czy śmierci ks. Popiełuszki nie pojmowałam jeszcze w pełni świadomie, to jednak to pamiętam i że budziło to we mnie lęk. Orientuję się w ciągu sekwencji filmu i to tym bardziej do mnie przemawia i przejmuje - kiedy widzę te wszystkie wydarzenia jakby "z bliska" i "na własne oczy"! Teraz do mnie tym głośniej przemawia obraz stanu wojennego. Ba, cóż to za określenie: "stan" wojenny? Tak ulukrowane, zinfantylizowane, żeby tylko nie pomyśleć o tym gorzej. Przecież to była najzwyklejsza wojna! Wojna polsko - polska! To strzelanie Polaków do Polaków i jadące ulicami miasta czołgi... Lodowate piekło grudniowe.

Poruszył mnie też obraz, nie spodziwając się - wpleciony wątek zabójstwa Grzegorza Przemyka. No tak - wszystkie te klocki układanki wplatają się w jedną całość - walki o wolność, o godność, o Polskę. Wszystko się zazębia i przeróżne historie życia mają ze sobą dużo wspólnego.
Adam Woronowicz rewelacyjnie zmierzył się z osobą kapłana ludzi pracy, którego postać czy to na zarejestrowanych dokumentach, czy w scenach kręconych obecnie, stwarzała wrażenie jedności. Ksiądz Jerzy - jako żywo! Kapłan, Polak, Człowiek.

Film kończy się ukazaniem skatowania ks. Popiełuszki i wrzuceniem jego zwłok do Wisły. Tak jak i kolejne sceny z zamieszek stanu wojennego i strajków wbijały mnie coraz bardziej w fotel, tak i te ostatnie momenty filmu - chociaż jednak nie do końca pokazane w pełni oczom widzów, niedopowiedziane, jednakże mimo to makabryczne, co można uczynić z człowiekiem. Do czego się posunąć.

Ale duch ludzki nie da się zgnębić, zniewolić. Ziarno rzucone w ziemię mimo, iż obumarłe, "skatowane" - wyda owoc, plon. Ksiądz Jerzy walczył ze złem, a nie z ofiarami zła. A zło dobrem zwyciężał i podtrzymywał ludzkiego ducha, gnębionego przez "czerwoną zarazę".

Film ten mną wstrzasnął i potrząsnął przebudzając, otwierając oczy na to co działo się tak niedawno...

Zachęcam do obejrzenia filmu "Popiełuszko. Wolność jest w nas" i stanięcia oko w oko z najnowszą historią, naszą rzeczywistością.
"Ojczyzno ma, tyle razy we krwi skąpana..."




j.e.w.